Czy nowe przepisy ograniczą możliwość rezygnacji z pełnienia funkcji członka zarządu spółki? | Co do zasady

Przejdź do treści
Zamów newsletter
Formularz zapisu na newsletter Co do zasady

Czy nowe przepisy ograniczą możliwość rezygnacji z pełnienia funkcji członka zarządu spółki?

Procedowana aktualnie w Sejmie ustawa w istotnym stopniu ogranicza prawo członka zarządu do rezygnacji z pełnionej funkcji w dowolnym czasie.

Jedną z przyczyn utraty mandatu do pełnienia funkcji w zarządzie spółki kapitałowej jest rezygnacja samego zainteresowanego. Jest to o tyle doniosła przyczyna, że – jak się wydaje – nie budzi wątpliwości to, że pełnienie funkcji członka organu zarządzającego osoby prawnej winno mieć miejsce na zasadzie dobrowolności. To między innymi dlatego kilka lat temu ustawodawca wprowadził wymóg uzyskania (a następnie przedłożenia sądowi rejestrowemu) zgody osoby powoływanej do pełnienia funkcji w zarządzie (art. 19a ust. 5 ustawy o Krajowym Rejestrze Sądowym).

O ile więc samo prawo (!) do rezygnacji z pełnienia funkcji nie budziło i nie budzi wątpliwości (choć, o czym dalej, może będzie budzić wątpliwości w przyszłości), to przez wiele lat przedmiotem sporów w literaturze były kwestie związane z tym, w jaki sposób akt rezygnacji winien dojść do skutku. Wątpliwości budziło przede wszystkim zaś to, kto winien być adresatem oświadczenia ustępującego członka zarządu w przedmiocie rezygnacji z pełnionej funkcji (szerzej na ten temat pisałem już na łamach Co do zasady: Jak rezygnować, by zrezygnować skutecznie?).

Dylematy te na gruncie dotychczasowych przepisów Kodeksu spółek handlowych rozstrzygnął w 2016 r. Sąd Najwyższy, uznając, że właściwym adresatem oświadczenia o rezygnacji z funkcji w zarządzie spółki jest (z zastrzeżeniem dotyczącym jedynego wspólnika/akcjonariusza będącego zarazem jedynym członkiem zarządu) sama spółka, reprezentowana w tym zakresie zgodnie z art. 205 § 2 lub art. 373 § 2 k.s.h., a więc reprezentowana przez jednego członka zarządu lub jednego prokurenta (zob. więcej na temat uchwały SN z 31 marca 2016 r. (III CZP 89/15)).

Projektowane zmiany

Kwestię rezygnacji ostatniego, tudzież jedynego członka zarządu spółki postanowił ostatnio uregulować ustawodawca. W Sejmie aktualnie procedowany jest Rządowy projekt ustawy o zmianie niektórych ustaw w celu wprowadzenia uproszczeń dla przedsiębiorców w prawie podatkowym i gospodarczym (w chwili pisania niniejszego tekstu zostało sporządzone sprawozdanie komisji). W zamiarze wnioskodawcy ma on m.in. stanowić „próbę uregulowania kwestii adresata oświadczenia o rezygnacji członka zarządu… w przypadku, gdy rezygnację składa członek zarządu jednoosobowego,… ostatni członek zarządu wieloosobowego… [ALBO] wszyscy członkowie zarządu… składając swoje rezygnacje jednocześnie”.

Zgodnie z projektem ustawy (w wersji ustalonej w toku prac komisji) w art. 202 k.s.h. miałby zostać dodany nowy paragraf 6 o następującym brzmieniu: „Jeżeli w wyniku rezygnacji członka zarządu żaden mandat w zarządzie nie byłby obsadzony, członek zarządu składa rezygnację wspólnikom, zwołując jednocześnie zgromadzenie wspólników, o którym mowa w art. 2331, chyba że umowa spółki stanowi inaczej. Zaproszenie na zgromadzenie wspólników zawiera także oświadczenie o rezygnacji członka zarządu. Rezygnacja jest skuteczna z dniem następującym po dniu, na który zwołano zgromadzenie wspólników”.

Analogiczna w zasadzie regulacja projektowana jest także w odniesieniu do spółki akcyjnej, toteż dla uproszczenia dalsze uwagi dotyczyć będą zmian w art. 202 k.s.h.

Abstrahując od oceny tego, czy w świetle przywołanej wcześniej uchwały Sądu Najwyższego istotnie zmiana przepisów Kodeksu spółek handlowych jest potrzebna, warto przyjrzeć się możliwym skutkom wprowadzenia zmian w brzmieniu aktualnie procedowanym.

Złożenie rezygnacji wspólnikom

Zgodnie z projektem ustawy rezygnacja ostatniego członka zarządu (i odpowiednio grupy członków zarządu, jeśli wskutek ich rezygnacji zarząd byłby niewłaściwie obsadzony) miałaby być składana wspólnikom. To powrót do jednej z koncepcji rozważanych niegdyś w literaturze, a odrzuconej przez wspomnianą wyżej uchwałę Sądu Najwyższego.

W projekcie ustawy czytamy przy tym, że taka rezygnacja winna zostać złożona z jednoczesnym zwołaniem zgromadzenia wspólników.

To, co do zasady, dobry kierunek, bo słuszne wydaje się, żeby na członka zarządu, którego  rezygnacja spowodowałaby nieobsadzenie zarządu, nałożyć obowiązek dołożenia starań, by spowodowany jego rezygnacją wakat został uzupełniony.

Z jaką chwilą rezygnacja ma być skuteczna?

Tu dochodzimy jednak do większego problemu, jakim jest zastrzeżenie w projekcie ustawy, że rezygnacja złożona w ww. sposób jest skuteczna dopiero z dniem następującym po dniu, na który zwołano zgromadzenie wspólników.

Zawiadomienie o terminie zwoływanego zgromadzenia wspólników winno zostać wysłane do wspólników na co najmniej dwa tygodnie przed terminem tego zgromadzenia (art. 238 § 1 k.s.h.). Oznacza to, że w świetle projektu ustawy w praktyce niemożliwe byłoby złożenie natychmiastowej rezygnacji z pełnionej funkcji, zaś minimalny termin „retencji” wyniósłby wspomniane dwa tygodnie.

To bardzo groźne rozwiązanie, zważywszy na przewidzianą w Kodeksie spółek handlowych możliwość faktycznego wydawania członkom zarządu wiążących poleceń przez wspólników (por. uwagi na ten temat), tudzież osobistą odpowiedzialność członka zarządu (tak cywilną, jak i karną).

To zarazem zaprzeczenie idei dobrowolności pełnienia funkcji zarządczej, o której była tu już mowa.

Powyższe oznacza nie tylko przedłużenie okresu pełnienia funkcji (zwykle) wbrew woli rezygnującego członka zarządu, ale też przedłużenie go w sposób sztywny.

I tak, choć zgodnie z zawiadomieniem o zwołaniu zgromadzenia wspólników, w dniu jego odbycia zgromadzenie podejmie uchwałę w sprawie wyboru nowego członka zarządu, mandat rezygnującego wygaśnie dopiero z upływem dnia następnego.

Podobnie będzie zresztą także wtedy, gdy po otrzymaniu zawiadomienia o rezygnacji członka zarządu wspólnicy zbiorą się w celu odbycia zgromadzenia wcześniej (do czego wszak mają prawo zgodnie z art. 240 k.s.h.). Także w takim przypadku mandat rezygnującego członka będzie biegł jeszcze przez pewien czas po odbyciu zgromadzenia.

Oczywiście powyższym problemom będzie można zaradzić (o ile na zgromadzeniu obecni będą wszyscy wspólnicy) w drodze podjęcia przez zgromadzenie wspólników uchwały o odwołaniu rezygnującego członka zarządu z chwilą podjęcia uchwały przez zgromadzenie. To jednak wymagać będzie aktywności zgromadzenia i pozostawać będzie poza faktyczną kontrolą rezygnującego.

Który rezygnujący członek jest ostatnim?

Ponadto dość niefortunne wydaje się proponowane brzmienie przywołanego wyżej przepisu, zgodnie z którym nowa regulacja ma zastosowanie „jeżeli w wyniku rezygnacji” danego członka zarządu dojdzie do nieobsadzenia mandatu. Dotyczyć to bowiem może zarówno jedynego członka zarządu, ostatniego członka wieloosobowego zarządu, jak i jednego z wielu członków zarządu, w przypadku gdyby taka rezygnacja powodowała, że zarząd nie liczy już wymaganej (lub minimalnej) liczby członków (np. w przypadku gdy umowa spółki wskazuje, że zarząd liczy od 3 do 5 członków, rezygnacja takiej liczby członków, która powodowałaby spadek liczby członków zarządu poniżej 3, wpisywałaby się w zakres dyspozycji omawianego przepisu).

Wszystko wydaje się tu jasne (choć niekoniecznie uzasadnione) w sytuacji wspólnej rezygnacji odpowiedniej liczby członków zarządu. Co jednak w przypadku, gdy rezygnację składa większa liczba członków zarządu i to bez uprzedniej konsultacji? Np. w wyniku określonych uchwał podjętych przez wspólników, tudzież w związku z innymi okolicznościami, kilku członków zarządu – niezależnie od siebie – składa rezygnację. W jej wyniku, załóżmy, zarząd pozostanie nieobsadzony. Jednak składający rezygnację członkowie nie wiedzą, że ich „koledzy” również składają rezygnację. Jakie będą skutki takiego działania i który z rezygnujących członków będzie tym, który „załapie się” na dyspozycje proponowanego paragrafu 6? Czy w praktyce może więc dojść do sytuacji, w której dopiero po złożeniu rezygnacji dany członek zarządu dowie się, że był „ostatnim”, a więc będzie musiał złożyć rezygnację raz jeszcze i to z zachowaniem wymogów nowego art. 202 § 6 k.s.h.?

…chyba że umowa spółki stanowi inaczej…

Wreszcie warto zauważyć, że w projekcie ustawy jest mowa o wspomnianym wyżej obowiązku zwołania zgromadzenia wspólników „chyba że umowa spółki stanowi inaczej”.

Istotnie, zgodnie z art. 201 § 4 k.s.h. członek zarządu spółki z o.o. jest powoływany i odwoływany przez zgromadzenie wspólników, chyba że umowa spółki stanowi inaczej. W praktyce bywa, że umowa albo deleguje ww. uprawnienie na radę nadzorczą, albo jest ono uprawnieniem przyznanym indywidualnie wspólnikowi/wspólnikom. Nie jest jednak jasne, czy do tego przepisu odwołuje się projekt ustawy.

Skoro zaś nie jest to jasne, to wydaje się, że równie dobrze projektowany art. 202 § 6 k.s.h. można rozumieć w ten sposób, że jeśli umowa spółki tak stanowi, to zastosowanie tego przepisu można w ogóle wyłączyć! To zaś zupełnie podważa celowość jego wprowadzenia.

Na marginesie zresztą, jeżeli celem nowej regulacji jest spowodowanie, by ustępujący zarząd doprowadził do powołania swojego następcy, to dlaczego w ogóle miałby być tworzony w takiej konstrukcji wyłom dla spółek, w których prawo wyboru członków zarządu nie spoczywa na zgromadzeniu wspólników?

***

Jakkolwiek projekt omawianej tu ustawy jest już na etapie prac sejmowych, to jednak wydaje się, że wciąż jest czas, by doprecyzować przywołane powyżej przepisy w nim zawarte. W przeciwnym wypadku trudno do końca przewidzieć zakres problemów, jakie nowa regulacja może spowodować w praktyce.

Maciej Szewczyk, radca prawny, praktyka transakcji i prawa korporacyjnego kancelarii Wardyński i Wspólnicy