Monika Hartung: Wykonanie w Polsce wyroku sądu obcego nie jest żadnym problemem | Co do zasady

Przejdź do treści
Zamów newsletter
Formularz zapisu na newsletter Co do zasady

Monika Hartung: Wykonanie w Polsce wyroku sądu obcego nie jest żadnym problemem

Rozmowa z Moniką Hartung, wspólnikiem kancelarii Wardyński i Wspólnicy współodpowiedzialnym za Zespół Rozwiązywania Sporów i Arbitrażu, o jurysdykcji i prawie właściwym.

Portal Procesowy: Polski przedsiębiorca zawiera umowę z przedsiębiorcą niemieckim. Jakiemu prawu będzie poddana ta umowa?

Monika Hartung: Zacznijmy od tego, że zgodnie z art. 3 tzw. rozporządzenia Rzym I, czyli rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (WE) nr 593/2008 w sprawie prawa właściwego dla zobowiązań umownych, strony mogą same wybrać prawo, któremu chcą poddać umowę. Poprzednia wersja ustawy Prawo prywatne międzynarodowe wymagała istnienia tzw. łącznika, np. w postaci obywatelstwa czy miejsca zamieszkania. Obecnie takiego wymogu nie ma, więc można poddać umowę dowolnie wybranemu prawu.

Dopiero jeśli strony nie dokonają takiego wyboru, kwestię prawa właściwego rozstrzygają stosowne regulacje prawne – inne w przypadku umowy zawartej z innym przedsiębiorcą unijnym, a inne w przypadku umowy zawartej z przedsiębiorcą spoza Unii.

Jeśli polski przedsiębiorca zawrze umowę z przedsiębiorcą spoza Unii i nie dokona wyboru prawa, a spór będzie rozstrzygał sąd polski, to wchodzimy na grunt polskiego Prawa prywatnego międzynarodowego. Dlaczego polskiego? Bo jest zasadą powszechnie przyjętą, że sądy rozstrzygające spór przyjmują tzw. przepisy kolizyjne państwa fori, czyli państwa sądu rozpoznającego sprawę. Jeżeli więc spór między przedsiębiorcą polskim a przedsiębiorcą z Afryki jest rozpoznawany przez sąd polski, to tenże sąd polski ustala prawo właściwe dla tego stosunku prawnego na podstawie polskiej ustawy Prawo prywatne międzynarodowe.

Natomiast rozpoznając spór między dwoma przedsiębiorcami unijnymi sąd polski określa prawo właściwe na podstawie rozporządzeń Rzym I i Rzym II. Wspomniane już rozporządzenie Rzym I określa prawo właściwe dla zobowiązań umownych, a Rzym II – dla zobowiązań pozaumownych. Dla nas, ponieważ mówimy o zobowiązaniach umownych, istotne tu będzie rozporządzenie Rzym I.

Art. 4 tego rozporządzenia zawiera generalną regulację odnośnie do sytuacji, w której strony nie dokonały wyboru prawa. Otóż w przypadku umów sprzedaży towaru prawem właściwym będzie co do zasady prawo tego państwa, w którym sprzedawca ma miejsce zwykłego pobytu. Oczywiście przepisy obu rozporządzeń są zgodne z regulacjami obecnie obowiązującego Prawa prywatnego międzynarodowego, bo to one właśnie stanowiły podstawę przy tworzeniu nowej ustawy, która weszła w życie w lutym 2011 roku.

Ale tak naprawdę kwestia prawa właściwego jest pochodną ustalenia jurysdykcji.

Jak w takim razie ustala się jurysdykcję?

Podstawowym aktem prawnym w sprawach pomiędzy przedsiębiorcami unijnymi jest rozporządzenie Rady (WE) nr 44/2001 w sprawie jurysdykcji i uznawania orzeczeń sądowych oraz ich wykonywania w sprawach cywilnych i handlowych. Określa ono zasady istnienia jurysdykcji, czyli prawa sądu do rozpoznania określonej sprawy. Dla naszej rozmowy o umowach istotny jest art. 5, który stanowi, że osoba mająca miejsce zamieszkania na terytorium państwa członkowskiego może być pozwana w innym państwie członkowskim.

Jeżeli przedmiotem postępowania jest umowa lub roszczenie wynikające z umowy, sądem właściwym jest sąd miejsca, w którym zobowiązanie zostało wykonane albo miało być wykonane. Przez miejsce wykonania zobowiązania w przypadku sprzedaży rzeczy ruchomych rozumie się państwo, w którym rzeczy te zgodnie z umową zostały dostarczone albo miały być dostarczone, a w przypadku świadczenia usług – miejsce w państwie członkowskim, w którym usługi zgodnie z tą umową były świadczone albo miały być świadczone.

Ten przepis jest bardzo często stosowany przed sąd polski, zazwyczaj z inicjatywy pełnomocnika pozwanego zagranicznego przedsiębiorcy. W przypadku braku jurysdykcji sąd polski jest obowiązany odrzucić pozew. Wielokrotnie prowadziliśmy sprawy, w których sądy polskie odrzucały pozwy z uwagi na brak jurysdykcji w świetle art. 5 rozporządzenia 44/2001.

A gdyby sąd rozpoznał jednak sprawę mimo braku jurysdykcji?

Takie postępowanie byłoby dotknięte nieważnością. Dlatego z perspektywy strategii prowadzenia sporu wniosek o odrzucenie pozwu jest pierwszoplanowy. Nie można bowiem dopuścić do przeprowadzenia sporu i narażać klienta na koszty, jeśli na końcu ma się okazać, że nie było jurysdykcji, a w konsekwencji mamy nieważność postępowania i trzeba zaczynać od początku przed innym sądem.

Mam tu takie świeże postanowienie w sprawie, w której przedsiębiorca polski pozwał pięć podmiotów: osobę fizyczną, zamieszkałą w Czechach, czeską spółkę, węgierską spółkę, słowacką spółkę i polską spółkę. Ostatecznie proces przed polskim sądem będzie się toczył wyłącznie przeciwko polskiej spółce. W stosunku do spółki czeskiej, węgierskiej i słowackiej sąd pozew odrzucił, gdyż do wniosku o odrzucenie pozwu zostały załączone m.in. listy przewozowe, z których wynikało, że towary miały być dostarczone odpowiednio na Słowację, do Czech i na Węgry. A zgodnie z art. 5 miejscem wykonania zobowiązania w przypadku sprzedaży rzeczy ruchomych jest miejsce w państwie, w którym rzeczy te zgodnie z umową zostały dostarczone. Z tego względu, zgodnie z art. 5 rozporządzenia 44/2001, sąd uznał brak swojej jurysdykcji w tej sprawie. Powód nadal może dochodzić swoich roszczeń wobec trzech wspomnianych spółek, ale już przed właściwymi sądami w Czechach, na Słowacji i na Węgrzech.

Czy sąd, odrzucając pozew, pomaga jakoś w ustaleniu sądu właściwego? Czy istnieje pozew o ustalenie jurysdykcji?

Nie, czegoś takiego nie ma, ale rozporządzenie 44/2001 jest w tej mierze dość precyzyjne. Jeśli więc wspomniany przedsiębiorca polski będzie chciał dochodzić swoich roszczeń przeciwko tym spółkom, co do których pozew został odrzucony, musi wystąpić odpowiednio – też z mocy art. 5 ust. 1b rozporządzenia – przed sąd, w którego okręgu miała miejsce dostawa albo ma siedzibę pozwany.

To jest chyba dość kłopotliwe dla polskich przedsiębiorców, jeżeli muszą prowadzić sprawy w całej Unii.

To może być kłopotliwe, ale z drugiej strony, jeśli polski przedsiębiorca zostanie pozwany np. przed sąd węgierski, a umowa była wykonywana w Polsce, to również on ma prawo złożyć wniosek o odrzucenie pozwu i pozew zostanie odrzucony z powodu braku jurysdykcji.

Kiedy już ustalimy, że dany sąd ma jurysdykcję, to ten sąd, stosując obowiązujące go przepisy, ustala prawo właściwe. Tu trzeba pamiętać, że każdy sąd na terenie Unii jest jednocześnie i sądem krajowym, i sądem unijnym. W związku z tym w braku wyboru prawa przez strony w umowie sąd, ustalając prawo właściwe, stosuje i przepisy krajowe, i unijne. W przypadku przedsiębiorców unijnych kieruje się więc rozporządzeniem Rzym I, zgodnie z zasadą prymatu prawa wspólnotowego nad krajowym porządkiem prawnym.

A czy sądy w różnych krajach mogą różnie ustalić prawo właściwe w konkretnym przypadku?

Na terenie Unii mamy ujednolicone przepisy, więc nie bardzo sobie wyobrażam, żeby sąd mógł przyjąć dla rozstrzygnięcia danego sporu prawo inne niż to, które wynika z rozporządzenia Rzym I (o ile oczywiście strony nie dokonały wyboru prawa). Wprawdzie nie jest to niemożliwe, ale byłoby to moim zdaniem działanie contra legem.

Należy tu jeszcze powiedzieć, że wszystkie sądy unijne, w tym polskie, są w stanie orzekać na podstawie prawa obcego. Sąd polski może więc orzekać na podstawie prawa czeskiego, a czeski – na podstawie prawa polskiego. To oczywiście wydłuża postępowanie, ponieważ sąd musi sięgać do treści prawa obcego, zaznajomić się z tym prawem i wydać wyrok na podstawie obcego prawa materialnego. Z perspektywy polskiej mogę powiedzieć, że zastosowanie niewłaściwego prawa materialnego skutkuje oczywiście uchyleniem wyroku.

Czy zdarza się, że umawiające się strony poddają umowę prawu państwa trzeciego, np. Luksemburga?

Z mojego doświadczenia wynika, że najczęściej zdarza się to w przypadku zapisu na arbitraż. Najprościej jest jednak, jeżeli jurysdykcja i prawo właściwe są zgodne, czyli jeśli sąd polski orzeka według prawa polskiego. Takie postępowanie jest najbardziej sprawne. W związku z tym, jeżeli sądem właściwym ma być sąd powszechny, warto w umowie dokonać wyboru i tego sądu, i kompatybilnego prawa właściwego. Na podstawie zobowiązań umownych łatwo jest przecież przewidzieć jurysdykcję i poddać umowę temu samemu prawu, które wynika z jurysdykcji.

Mam oczywiście świadomość, że jeśli mamy dwóch przedsiębiorców z różnych krajów, każdy z nich w imię ochrony własnego interesu będzie dążył do sądzenia się przed własnym sądem, według znanych mu dobrze, czyli „własnych” reguł prawnych. Wtedy takim wentylem bezpieczeństwa jest niedokonywanie wyboru prawa.

Z kolei w arbitrażu często zdarza się tak, że strony poszukują prawa ze wspólnego źródła. Czyli np. przedsiębiorca polski i przedsiębiorca austriacki poddają umowę prawu niemieckiemu. Są to systemy oczywiście nietożsame, ale jednak oparte o wspólne źródło. Takie sytuacje często się zdarzają i jest to chyba najlepsze z możliwych rozwiązań w sytuacji, gdy nie możemy się porozumieć co do prawa kraju jednej ze stron.

Tu jeszcze jedna uwaga: jeśli z negocjacji wynika, że nie możemy się porozumieć co do właściwości prawa polskiego w sprawie, to rekomendując klientowi wybór innego prawa musimy zaznaczyć, że niezbędne będzie zwrócenie się o opinię do prawników z tego kraju, którego prawo ma być stosowane. Polski adwokat ani radca prawny, który nie jest jednocześnie przykładowo adwokatem niemieckim, nie ma bowiem prawa wyrażać opinii o prawie obcym.

Właśnie, jak prowadzi się takie sprawy z elementem transgranicznym?

Tak jak mówiłam, najczęściej wymaga to współdziałania między prawnikami z różnych krajów. Powiedzmy, że mamy w Polsce spór podlegający prawu angielskiemu. Nie obejdzie się wówczas bez udziału prawnika angielskiego, co oczywiście bardzo podnosi koszty sporu. Taki spór jest zresztą trudny i dla pełnomocników, którzy muszą operować na gruncie prawa angielskiego, i dla sądu, który musi sięgnąć do treści prawa angielskiego i orzec według tego prawa, a to jest kompletnie inny system. Obecnie prowadzimy m.in. sprawę przed sądem polskim według prawa angielskiego i trwa ona już dobrych kilka lat, choć nadal jest w I instancji.

A jak jest z dochodzeniem roszczeń przed sądami zagranicznymi?

To będzie lustrzane odbicie tego, o czym mówiliśmy wcześniej. My też prowadzimy sprawy, w których wspieramy prawników zagranicznych od strony prawa materialnego. Oczywiście bardzo różne są koszty prowadzenia takich sporów – inne powiedzmy we Francji, a inne w Wielkiej Brytanii. Mówię tu i o kosztach sądowych, i o kosztach zastępstwa procesowego, i o kosztach opinii biegłego. Wprawdzie my w Polsce, jeśli chodzi o sprawy do wartości przedmiotu sporu 2 mln złotych, mamy jedne z wyższych kosztów sądowych w Europie. Dopiero później opłata sądowa zatrzymuje się na poziomie 100 tysięcy złotych, niezależnie od wartości sporu. Tak czy owak koszty sporu w Polsce są niższe niż te związane z prowadzeniem sporów np. w Wielkiej Brytanii. Myślę, że to jest istotna okoliczność, która ogranicza przedsiębiorcom polskim dostęp do wymiaru sprawiedliwości za granicą.

Warto jednak pamiętać, że w każdym przypadku dysponujemy pełną paletą środków zabezpieczających. Nawet jeżeli mamy jurysdykcję sądu obcego, możemy zabezpieczyć roszczenie przed sądem polskim, a następnie wnieść powództwo przed sąd obcy. Wprawdzie w literaturze już podnoszą się głosy, że właściwie jurysdykcja jest wymagana również dla postępowania zabezpieczającego, ale ja się z tym nie zgadzam. To by powodowało, że mając jurysdykcję sądu angielskiego, musielibyśmy uzyskać zabezpieczenie w Wielkiej Brytanii, a następnie stwierdzać jego wykonalność w Polsce. To by się mijało z celem postępowania zabezpieczającego.

Jak potem wykonuje się w Polsce wyrok sądu zagranicznego?

To nie jest żadnym problemem. Miałam np. taką sprawę – wprawdzie dotyczyło to arbitrażu – gdy przedsiębiorca polski miał w umowie zawartej z brytyjskim dostawcą zapis na arbitraż. Ponieważ z jakichś przyczyn nie zapłacił, został pozwany przed sąd arbitrażowy w Wielkiej Brytanii. Z uwagi na koszty, ale również z powodu niewłaściwej porady prawnej, nie wdał się w spór, a gdy został wydany wyrok, nie wystąpił o uchylenie tego wyroku w Wielkiej Brytanii. W efekcie strona brytyjska wyegzekwowała pieniądze od przedsiębiorcy polskiego. Prawnik doradzał mu bowiem, żeby nie wdawać się w spór, bo przecież nie wykonają tego wyroku w Polsce. A to jest nieprawda, bo w Polsce bez przeszkód wykonuje się wyroki sądów unijnych.

Oczywiście wymaga to stwierdzenia wykonalności takiego wyroku, ale tutaj znowu mamy uproszczenie wynikające z przepisów unijnych, a konkretnie z rozporządzenia 44/2001. Takie stwierdzenie wykonalności w I instancji przebiega bez udziału drugiej strony, która w efekcie dowiaduje się o fakcie, gdy wyrok jest już wykonalny. Wtedy ta druga strona musi podjąć czynności zmierzające do wstrzymania wykonania tego wyroku i złożenia zażalenia, które też jest rozpoznawane na posiedzeniu niejawnym.

Procedura uzyskania wykonalności jest znacznie uproszczona, bo sąd polski nie ma prawa wkraczać w rozstrzygnięcie sądu obcego. Analogicznie uproszczona procedura jest też w sytuacji odwrotnej, jeśli to przedsiębiorca polski uzyskał wyrok przeciwko brytyjskiemu kontrahentowi. Wówczas stwierdza jego wykonalność w Wielkiej Brytanii i tam ten wyrok wykonuje. Oczywiście koszty znowu są odmienne, ponieważ w Polsce procedura uzyskania wykonalności jest względnie tania.

To samo dotyczy zresztą wyroków sądów arbitrażowych, z tym że jeśli wyrok zapadł przed sądem arbitrażowym w Polsce, to taki wyrok podlega stwierdzeniu wykonalności na posiedzeniu niejawnym, natomiast wykonalność wyroku „obcego” sądu arbitrażowego stwierdza się po przeprowadzeniu rozprawy.

Tak czy owak należy pamiętać, że trzeba walczyć o swoje na poziomie sporu, a nie liczyć na wygraną na etapie postępowania o stwierdzenie wykonalności.

Rozmawiała Justyna Zandberg-Malec