Tadeusz Zwiefka: Musimy budować europejską kulturę prawną | Co do zasady

Przejdź do treści
Zamów newsletter
Formularz zapisu na newsletter Co do zasady

Tadeusz Zwiefka: Musimy budować europejską kulturę prawną

Katarzyna Szychowska: Od 1 grudnia 2009 roku obowiązuje art. 81 TFUE ustanawiający podstawę prawną do przyjmowania aktów prawnych Unii Europejskiej w dziedzinie współpracy sądowej w sprawach cywilnych i handlowych. Upraszcza on system obowiązujący od wejścia w życie traktatu z Amsterdamu i jednocześnie przyznaje Parlamentowi Europejskiemu szersze kompetencje w tym zakresie. Teraz akty w tej dziedzinie, poza aktami dotyczącymi prawa rodzinnego, przyjmowane są zgodnie ze zwykłą procedurą prawodawczą – czyli procedurą współdecydowania. Jak to wpłynęło na prace Parlamentu?
Tadeusz Zwiefka: Wejście w życie traktatu lizbońskiego to niezwykle ważna data z punktu widzenia obecności Parlamentu Europejskiego jako demokratycznej, pochodzącej z bezpośrednich wyborów części władzy europejskiej w procesie stanowienia prawa europejskiego. Do tej pory Parlament uczestniczył w tym procesie w różny sposób: czasami jako współdecydent, ale często wyłącznie jako organ opiniodawczy. Traktat lizboński zmienia tę sytuację i gwarantuje Parlamentowi Europejskiemu kompetencje prawie w całości procesu legislacyjnego na tym samym poziomie, co Radzie.
Jeśli skupimy się wyłącznie na prawie cywilnym i handlowym, to trudno jeszcze w tej chwili ocenić funkcjonowanie Parlamentu Europejskiego w nowej strukturze. Działania legislacyjne w tym zakresie rozpoczną się w Parlamencie pod koniec tego roku.
Jednak zajmowaliśmy się już w Parlamencie tą tematyką. Parlament Europejski uprawniony jest bowiem do inicjowania swojej pracy w formie sprawozdania z inicjatywy własnej Parlamentu. Sprawozdanie takie nie niesie żadnych skutków prawnych, natomiast pokazuje, jaka jest opinia Parlamentu Europejskiego w danej sprawie. Zarówno Komisja Europejska, jak i Rada Unii Europejskiej starają się uczestniczyć bezpośrednio w posiedzeniach komisji parlamentarnych oraz różnego rodzaju zespołów tematycznych, także wtedy, gdy dotyczą one projektów z inicjatywy własnej. Dzięki temu mogą poznać opinię Parlamentu Europejskiego i jeszcze przed rozpoczęciem właściwego procesu legislacyjnego prowadzić dyskusję i wymieniać poglądy czy nawet sugerować rozwiązania.
Anna Zielińska: Współpraca sądowa w sprawach cywilnych i handlowych to słowo klucz. Termin ten obejmuje elementy prawa cywilnego – postępowanie cywilne, prawo międzynarodowe prywatne, elementy prawa rodzinnego, czyli dziedziny prawa najmocniej ukształtowane przez tradycję prawną, przez obyczaje (jak prawo rodzinne) i przez utartą praktykę sądową (postępowanie cywilne). Jakie znaczenie ma Pana zdaniem przyznanie Parlamentowi Europejskiemu kompetencji w tych dziedzinach?
Moim zadaniem ma to ogromne znaczenie. Parlament reprezentuje obywateli Unii i jest emanacją społeczeństwa. To tutaj istnieje możliwość bezpośredniej realizacji oczekiwań i rozwiązywania problemów mieszkańców Unii Europejskiej.
W ostatnich latach mobilność obywateli Unii szalenie wzrosła i osiągnęła poziom nienotowany w historii. Ta mobilność ma wiele wymiarów. Może być związana z poszukiwaniem pracy, z prowadzeniem działalności gospodarczej czy wreszcie z zawieraniem małżeństw pomiędzy obywatelami różnych państw.
To powoduje, że problemów transgranicznych w dziedzinie prawa cywilnego i handlowego przybywa i dotyczą one coraz szerszej grupy podmiotów – zarówno osób prawnych, jak i fizycznych. O interesy tych osób należy zadbać w sposób szczególny i wydaje mi się, że to właśnie Parlament Europejski jest predestynowany do tej roli.
K.S.: Europejskie akty prawne przyjmowane w dziedzinie prawa cywilnego i handlowego, takie jak rozporządzenie Bruksela I czy też rozporządzenie 1346/2000 w sprawie postępowania upadłościowego, są aktami dość technicznymi. Czy w Parlamencie Europejskim może się rozwinąć merytoryczna debata parlamentarna na ich temat?
Uważam, że forum parlamentarne jest lepsze do prowadzenia takiej debaty niż urzędnicze forum komisyjne, i to bez względu na poziom zawiłości rozpatrywanych zagadnień. Zatrzymajmy się na moim sprawozdaniu dotyczącym przeglądu rozporządzenia Bruksela I. Sprawozdanie to jest sprawozdaniem inicjatywy własnej i zawiera opinię Parlamentu w odpowiedzi na Zieloną Księgę dotyczącą przeglądu tego rozporządzenia, przygotowaną przez Komisję Europejską.
Nad tym sprawozdaniem dyskutowaliśmy nie tylko we własnym gronie. Zorganizowaliśmy spotkania z wieloma ekspertami, zarówno ze środowisk naukowych, jak i praktyków. Dopiero po tej wymianie poglądów powstała ostateczna wersja sprawozdania, która następnie podlegała ocenie moich koleżanek i kolegów posłów. W ten sposób przyjęliśmy dokument ważny dla Komisji Europejskiej pracującej właśnie nad projektem legislacyjnym.
A.Z.: Nawiązuje Pan do przyjętej 7 września br. rezolucji Parlamentu Europejskiego w sprawie stosowania i przeglądu rozporządzenia Bruksela I. Pełnił Pan funkcję posła sprawozdawcy Komisji Prawnej Parlamentu Europejskiego, która przygotowała projekt rezolucji. Jakie są Pana obserwacje dotyczące tych prac Komisji?
Przede wszystkim chciałbym zaznaczyć, że przewidziane w prawie Unii Europejskiej przeglądy funkcjonowania danego aktu prawnego są ze wszech miar potrzebne. Przez lata obowiązywania rozporządzenia Bruksela I zmieniły się i realia prawne, i realia funkcjonowania Unii Europejskiej, i nasze codzienne życie. Tej zmianie musi towarzyszyć nowelizacja istniejących rozwiązań.
Najważniejszym doświadczeniem w pracy nad przeglądem Brukseli I było zderzenie się z dwoma bardzo oddalonymi od siebie stanowiskami: postulującej dalekosiężne zmiany Komisji Europejskiej i bardziej zachowawczej Rady Unii Europejskiej. Dotyczy to np. kwestii procedury exequatur. Zgadzamy się co prawda z Komisją, że celem jest uproszczenie tej części postępowania cywilnego, ale stoję na stanowisku, że jesteśmy dopiero na jakimś etapie rozwoju i legislacja powinna być do niego dostosowana. Owszem, powinniśmy zmieniać prawo, ale zachowując zdrowy rozsądek.
Wciąż budujemy europejską kulturę prawną. Trudno chyba nawet o niej mówić – ona dopiero powstaje. Zbyt wiele jeszcze jest różnic między prawem obowiązującym w poszczególnych państwach członkowskich, zbyt wiele jeszcze jest niezrozumienia, zbyt słaba jest współpraca sądowa. Trzeba lepszej komunikacji, wspólnych treningów dla pracowników wymiaru sprawiedliwości, by mogło dojść do takiej sytuacji, w której orzeczenie wydane przez sąd w jednym państwie członkowskim będzie zrozumiałe dla sądu w innym państwie i będzie mogło w tym państwie zostać szybko wykonane. Do tego dążymy. Na razie powinniśmy jednak zachować minimalne standardy kontrolne i tutaj różnimy się w podejściu z Komisją.
A.Z.: Komisja parlamentarna bardzo wnikliwie przeanalizowała kwestię exequatur. Czy inne problemy związane ze stosowaniem rozporządzenia zaznaczone w Zielonej Księdze przez Komisję były równie kontrowersyjne?
Były dwie takie kwestie. Po pierwsze: forum shopping, czyli poszukiwanie sądu, przed którym uzyska się najbardziej korzystne orzeczenie. Problem ten dotyczy bardzo często spraw związanych ze zniesławieniem. Znalezienie równowagi pomiędzy interesem pokrzywdzonego a ochroną pozwanego jest bardzo trudne, ale nie możemy z tego względu wyjąć tej problematyki z rozporządzenia Bruksela I – czego od nas oczekiwano. Z jednej strony mamy tu bardzo jasno sprecyzowane oczekiwania, szczególnie ze strony wydawców i różnego rodzaju mediów, a z drugiej strony musimy dbać również o interesy poszkodowanego. Sądzę, że ten problem jeszcze powróci i będzie przedmiotem długich debat, zanim uda się znaleźć satysfakcjonujące rozwiązanie zapewniające zrównoważoną ochronę wszystkich wchodzących w grę interesów.
Drugi problem to działania torpedowe, czyli składanie pozwu przed sądem, który nie jest sądem właściwym, i blokowanie możliwości rozpatrzenia sprawy przed sądem właściwym, w oparciu o zasadę zawisłości sprawy. Jest to wybieg prowadzący do wydłużenia całego postępowania. Zagadnienie to budzi gorącą dyskusję i spory.
K.S.: W rezolucji Parlamentu Europejskiego znalazły się propozycje rozwiązań, które stanowią odejście od stanowiska przyjętego przez Europejski Trybunał Sprawiedliwości w niektórych jego orzeczeniach, np. w orzeczeniu w sprawie Gasser, dającym podstawę do zastosowania działań torpedowych, czy w wyroku w sprawie Owusu, który spotkał się z dużą krytyką w krajach anglosaskich. Co więcej, w swoim uzasadnieniu do projektu rezolucji zaznaczył Pan, że „jakość orzecznictwa Trybunału Sprawiedliwości również postrzega się jako nierówną”, a sama rezolucja postuluje nawet utworzenie odrębnej izby Trybunału Sprawiedliwości, która zajmowałaby się pytaniami prejudycjalnymi dotyczącymi prawa prywatnego międzynarodowego. Pobrzmiewa w tym krytyka orzecznictwa Trybunału Sprawiedliwości.
Orzeczenia ETS nie podlegają dyskusji. Natomiast, co wielokrotnie podkreślałem na posiedzeniach komisji prawnej, jako posłowie możemy dyskutować nad prawem, na podstawie którego wyroki te są wydawane.
Prawo międzynarodowe prywatne jest bardzo skomplikowaną dziedziną. A jeżeli mamy do czynienia z tak skomplikowanymi zagadnieniami, wymagana jest niezwykła ostrożność. Utworzenie odrębnej izby w ETS byłoby zatem dobrym rozwiązaniem, zwłaszcza że pytań prejudycjalnych z tej dziedziny będzie coraz więcej. Obawiam się jednak, że w tej chwili będzie to trudne do zrealizowania.
K.S.: Czy w europejskiej debacie parlamentarnej odczuwalne jest starcie kultur prawnych i systemów sądowych w szczególności na linii common law – systemy kontynentalne?
Kiedy studiowałem na wydziale prawa – co było już dość dawno – wydawało mi się, że różnica między systemem prawa common law a prawem kontynentalnym jest ogromna. W bieżącej pracy Parlamentu Europejskiego, co do zasady, nie ma sporów pomiędzy przedstawicielami tych dwóch tradycji. Oczywiście istnieją rozbieżności, ale bardziej skupiamy się na możliwości znalezienia wspólnego rozwiązania niż na istniejących różnicach, które są często wyolbrzymiane.
A.Z.: Realne są za to problemy językowe. Wszystkie akty prawne i prawie wszystkie dokumenty są dostępne we wszystkich językach oficjalnych Unii, ale jakość tych tłumaczeń jest różna. Spójrzmy na przykład na program sztokholmski i kwestię exequatur,o której mówimy – w polskiej wersji tekstu zniesienie exequatur zdefiniowane jest jako zniesienie środków tymczasowych, co jest oczywistym błędem prawnym, ponieważ chodzi o pewne kroki, etapy czy środki pośrednie – czyli nie interim ale intermediary measures. Brak dbałości o słowa używane w aktach prawnych przekłada się na brak wiarygodności dokumentów, którymi mają się posługiwać sędziowie, pełnomocnicy czy doradcy.
Niestety problemy z tłumaczeniami występują często. Po pierwsze tłumaczy jest za mało. Po drugie różna jest jakość tych tłumaczeń. Na etapie przyjmowania ostatecznej wersji aktów prawnych udaje nam się jednak doprowadzić do tego, by każde słowo w każdej wersji językowej znaczyło to samo.
Sprawa wygląda zupełnie inaczej w przypadku samej praktyki sądowej i wymiany dokumentów pomiędzy stronami czy sądami. Stąd pomysł, aby ograniczyć do minimum objętość dokumentów podlegających wymianie w ramach współpracy sądowej i nie tłumaczyć całej dokumentacji, tylko te części, które są niezbędne np. do wykonania orzeczenia zagranicznego.
Obowiązek tłumaczenia na wszystkie języki Unii często wydłuża pewne procesy, np. w ETS. Czas oczekiwania na rozstrzygnięcia jest zdeterminowany okresem oczekiwania na tłumaczenie dokumentów czy wyroków. Nie odejdziemy jednak od tego. W dającej się przewidzieć przyszłości żadne z państw nie zgodzi się na to, aby ograniczyć liczbę języków oficjalnych.
K.S.: Jakie kroki można podjąć w celu zwiększenia świadomości prawnej w Unii Europejskiej?
Europejską kulturę prawną trzeba budować równolegle na dwóch poziomach: ekspertów (praktyków) i obywateli. Program sztokholmski kładzie duży nacisk na wspólne programy nauczania na wydziałach prawa we wszystkich państwach członkowskich Unii Europejskiej oraz na tzw. wspólne treningi, czyli na współdziałanie praktyków, organizowanie różnego rodzaju kursów czy konferencji, plus funkcjonowanie wspólnotowego portalu prawnego e-justice. Celem nie jest to, aby sędzia w państwie członkowskim znał kilka systemów prawnych – bo to jest niewykonalne, ale to, aby bez względu na miejsce zamieszkania i orzekania miał takie samo spojrzenie na tę samą kwestię, choćby przy wykonywaniu orzeczeń wydanych w innym państwie członkowskim. Musimy zatem wyjść od nauczania.

Rozmawiały Katarzyna Szychowska i Anna Zielińska