Potrzebna jest nowa definicja gwałtu | Co do zasady

Przejdź do treści
Zamów newsletter
Formularz zapisu na newsletter Co do zasady

Potrzebna jest nowa definicja gwałtu

Trwa kampania 16 Dni Akcji Przeciw Przemocy ze względu na Płeć. Z tej okazji rozmawiamy z adwokatem dr Arturem Pietryką z praktyki karnej kancelarii Wardyński i Wspólnicy o niezbędnych zmianach w polskim prawie.

Dlaczego potrzebna jest nowa definicja gwałtu w polskim prawie?

Ponieważ obecna definicja nie odpowiada standardom międzynarodowym, które coraz szerzej implementowane są także w porządkach krajowych, szczególnie państw europejskich. Nie kładzie ona nacisku na rzecz kluczową, tj. dobrowolność aktu seksualnego, czyli zgodę jego uczestników na udział w nim. Tymczasem to ten czynnik, a więc brak dobrowolnej i świadomej zgody, powinien być warunkiem penalizacji, czyli ścigania przestępstwa zgwałcenia.

Czym według polskiego prawa jest gwałt?

Najkrócej mówiąc jest to seks, w tym zarówno stosunek seksualny, jak i inne czynności seksualne (np. dotykanie narządów płciowych), do których jedna osoba doprowadza drugą, działając w określony sposób. I to ostatnie – czyli metoda działania – paradoksalnie jest najważniejsze w tej definicji. Cały wysiłek bowiem, by udowodnić, że doszło do gwałtu, trzeba włożyć w to, by wykazać, że sprawca użył przemocy, podstępu czy groźby. Kwestia tego, czy istniała zgoda osoby pokrzywdzonej na seks, schodzi tym samym na dalszy plan.

Skąd w Polsce taka definicja?

Niestety funkcjonuje ona w Polsce od prawie wieku. Zaproponowano i przyjęto ją bowiem w tzw. kodeksie karnym Makarewicza, czyli w dwudziestoleciu międzywojennym. Definicja ta przetrwała następnie dekady. Wszelkie zmiany w niej były właściwie kosmetyczne. Dotyczyły np. nazewnictwa i wynikały z ewolucji językowej pewnych pojęć. Np. „czyn nierządny”, rzadko spotykany dziś w języku codziennym, został zastąpiony „obcowaniem seksualnym”. Ale zasada pozostała ta sama. By udowodnić gwałt, trzeba sprawcy przypisać działanie w określony sposób.

Czy taka definicja wpływa na niewielką liczbę zgłoszeń osób pokrzywdzonych na Policję?

Kształt tego przestępstwa jest na pewno jednym z czynników wpływających na to, że jest ono rzadko zgłaszane organom ścigania. Jednym, ale nie jedynym. Można mówić o mozaice problemów, które leżą u podstaw niskiej liczby zawiadomień, a następnie niskiej efektywności ścigania.

Równie ważnym problemem jest też podejście organów ścigania – Policji, prokuratury – do pokrzywdzonych. Od lat w dyskusji na ten temat podnosi się, że zarówno policjanci, jak i sędziowie nie są dostatecznie przygotowani do pracy z pokrzywdzonymi, w związku z czym w nieodpowiedni sposób, bez odpowiedniej empatii podchodzą do spraw o zgwałcenie.

Z czym muszą się mierzyć osoby pokrzywdzone?

Mówiąc najkrócej: z „udziałem w postępowaniu karnym”, co nie jest dla nich łatwe. Trzeba złożyć zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa, poddać się oględzinom ciała, przesłuchaniu sądowemu, badaniu psychologicznemu. To często duży wysiłek dla pokrzywdzonych, którego nie są w stanie i nie chcą ponosić.

Organy ścigania niewiele z tym robią. Nie ma psychologów do pracy z pokrzywdzonymi. Na przesłuchaniu przy odebraniu zawiadomienia o przestępstwie pokrzywdzone muszą rozmawiać z policjantami, a nie policjantkami. Brakuje też wsparcia pełnomocników z urzędu.

Tym samym pokrzywdzone – gdyż to one przeważnie zgłaszają to przestępstwo – siadają na krześle w pokoju przesłuchań, a wspomnienie prawdopodobnie najohydniejszego zdarzenia, jakie je spotkało w życiu, wraca ze zdwojoną siłą. To jest wtórna wiktymizacja, czyli powrót do traumy, a jednocześnie powrót do odczucia bezradności. To poczucie wraca, gdy kobieta siedzi na komisariacie i odpowiada na pytania „dlaczego włożyła pani tak krótką spódniczkę”. To musi – obok definicji zgwałcenia – ulec zmianie.

W przestrzeni publicznej słyszy się głosy, że przepis zgodny z Konwencją stambulską, czyli wymagający „swobodnej zgody”, będzie nadużywany. Że każdego będzie można oskarżyć o gwałt.  Czy to słuszne obawy?

Nie zgadzam się z nimi. Przykłady innych ustawodawstw wcale tego nie dowodzą. Nie widać lawinowych wzrostów liczby wszczynanych spraw. Zmiana definicji wprowadza oczywiście zmianę akcentów i kładzie nacisk na ustalanie istnienia dobrowolnej i świadomej zgody. Nie oznacza to jednak faworyzowania pokrzywdzonych w postępowaniu. Nadal – w oparciu głównie o ich zeznania – niezbędne będzie wykazanie tego, w jakich okolicznościach doszło do zgwałcenia.

Dla jasności: sama zmiana definicji nie spowoduje, że będzie dużo więcej zgłoszeń. Trzeba będzie włożyć jeszcze wiele wysiłku w pracę nad świadomością społeczną, w walkę ze stereotypami, a także w kształtowanie świadomości seksualnej społeczeństwa.

Czym właściwie jest „swobodna zgoda”?

Zgoda jest swobodna, gdy ktoś ma pełne rozeznanie w tym, że uczestniczy w czynności seksualnej – i chce tego, gdyż czerpie z aktu seksualnego radość i satysfakcję, a także chce się tymi odczuciami dzielić z drugą osobą.

Na pewno nie można mówić o swobodnej zgodzie w stanie odurzenia, upojenia, sparaliżowania strachem czy też doznanymi obrażeniami. Nie można też przyjmować istnienia zgody, gdy pokrzywdzona nie krzyczała, nie broniła się. W takiej sytuacji trzeba mieć świadomość, że taka bierność nie oznacza zgody, a wynika raczej z tego, że doszło do „zmrożenia” i braku możliwości wyrażenia sprzeciwu. To może oczywiste, co mówię, ale organy ścigania – podobnie jak opinia publiczna – nie zawsze o tym pamiętają i niestety bardzo często powielają stereotypy pokroju „piła alkohol z tym chłopakiem, to czemu się dziwi…”.

Na prośbę Amnesty International kancelaria Wardyński i Wspólnicy sporządziła opinię prawną nt. implementacji art. 36 Konwencji stambulskiej w polskim prawie karnym. Opinię przygotowały Adrianna Lipień oraz Zuzanna Śladowska – pod Twoim kierunkiem. Co znajduje się w tej opinii?

W opinii wskazujemy – biorąc pod uwagę standardy Rady Europy, przykłady regulacji z innych krajów, orzecznictwo Trybunału w Strasburgu oraz zalecenia Komitetu ds. Likwidacji Dyskryminacji Kobiet (CEDAW) – że nie da się osiągnąć standardu oczekiwanego w Konwencji stambulskiej, czyli uzależnienia penalizacji od „swobodnej zgody” na obcowanie seksualne, bez zmiany definicji obowiązującej w polskim prawie. Wskazujemy w szczególności, że GREVIO, czyli Grupa Ekspertów ds. Przeciwdziałania Przemocy wobec Kobiet i Przemocy Domowej (którzy monitorują to, jak została przyjęta Konwencja stambulska w poszczególnych krajach), bardzo kategorycznie i jednoznacznie negatywnie ocenia stan polskich przepisów i tym samym praktyki na nich oparte. A w związku z tym oczekuje zmian w polskim Kodeksie karnym.

Pełną treść opinii można znaleźć na stronie Amnesty International.

Rozmawiała Justyna Zandberg-Malec