Europejska wspólnota sędziów czy sędziowska wieża Babel | Co do zasady

Przejdź do treści
Zamów newsletter
Formularz zapisu na newsletter Co do zasady

Europejska wspólnota sędziów czy sędziowska wieża Babel

Proliferacja sądów, jurysdykcji i orzeczeń musi prowadzić do konfliktów i napięć – mówiła prof. Ewa Łętowska podczas konferencji z okazji 5. rocznicy miesięcznika „Europejski Przegląd Sądowy”.

Prelegenci byli zgodni, że napięć między sądami nie da się uniknąć. Zacieranie się granic między systemami prawa krajowego, międzynarodowego i europejskiego nieuchronnie powoduje strukturalne konflikty jurysdykcyjne między trybunałami konstytucyjnymi i Trybunałem Sprawiedliwości UE czy między Sądem Najwyższym a Trybunałem Konstytucyjnym.
Sąd nie powinien się jednak zachowywać jak władca zazdrośnie strzegący granic swojego królestwa, ale pamiętać o swojej roli służebnej i okazując życzliwość, dążyć do współdziałania – mówił gospodarz konferencji Stanisław Dąbrowski, Pierwszy Prezes Sądu Najwyższego.
Pięć lat istnienia miesięcznika „Europejski Przegląd Sądowy” przypadło na okres pionierski w stosowaniu prawa europejskiego przez sądy krajowe. Jak zauważył redaktor naczelny, sędzia Sądu Najwyższego prof. Andrzej Wróbel, odkąd w pierwszym numerze miesięcznika ukazał się artykuł prof. Ewy Łętowskiej „Między Scyllą i Charybdą – sędzia polski między Strasburgiem a Luksemburgiem”, niewiele się zmieniło. Sądom krajowym wciąż zdarza się negować istnienie i orzecznictwo sądów międzynarodowych.
Każdy sąd chce być sądem najwyższym i wierzy, że jego orzeczenia są najważniejsze, mówił prof. Leszek Garlicki, sędzia Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. W tradycji kontynentalnej wielość naczelnych organów sądowych jest jednak zjawiskiem normalnym. Mamy przecież i Sąd Najwyższy, i Naczelny Sąd Administracyjny, i Trybunał Konstytucyjny. Pojawienie się sądów europejskich po prostu wzmogło konieczność wypracowania właściwego sposobu współdziałania.
Sąd Najwyższy nie ma już ostatniego słowa w sprawach należących do jego właściwości. Przy orzekaniu musi szanować wymogi Trybunału Konstytucyjnego, Europejskiego Trybunału Praw Człowieka oraz Trybunału Sprawiedliwości UE. Może jednak kształtować sposób wykładni Konstytucji i prawa europejskiego. Doktryny stosowane przez Trybunał zostały przecież wypracowane przez krajowe sądy europejskie – przypomniał prof. Garlicki.
Jesteśmy skazani na multicentryczny system sądzenia, więc trzeba wypracować instrumentarium kolizyjne, mówiła prof. Ewa Łętowska. Sądy krajowe mogą albo orzekać w granicach jurysdykcji, uznając, że nic więcej ich nie obchodzi, albo nauczyć się poruszać w slalomie wymuszanym przez mulicentryczną rzeczywistość prawną. – Mamy do wyboru slalom albo bieg na przełaj. Ja wolę slalom – stwierdziła.
Prelegenci zastanawiali się też, jak się zmienią relacje między Europejskim Trybunałem Praw Człowieka a Trybunałem Sprawiedliwości UE, gdy Unia Europejska przystąpi do Europejskiej Konwencji Praw Człowieka. Prof. Garlicki zauważył, że Trybunał Sprawiedliwości UE stanie się wtedy jednym z sądów najwyższych i jego rozstrzygnięcia dotyczące ochrony praw człowieka będą mogły być kontrolowane przez ETPCz.
Utraty roli ostatecznego strażnika koherencji systemu przez Trybunał Sprawiedliwości UE obawiał się prof. Marek Safjan, sędzia tego Trybunału. – Z momentem przystąpienia przez UE do Konwencji sądem ostatniego słowa w zakresie stosowania praw podstawowych stanie się sąd w Strasburgu – mówił.
Prof. Safjan zwrócił też uwagę na ekspansję prawa europejskiego w drodze orzecznictwa. Coraz trudniej jest znaleźć segmenty prawa krajowego wolne od oddziaływań prawa europejskiego. Przedmiotem dyskusji przed Trybunałem Sprawiedliwości UE stają się podstawowe konstrukcje i zasady prawne, takie jak pojęcie władzy publicznej (sprawa notariuszy), deliktu (sprawa naruszenia dóbr osobistych przez komunikat internetowy) czy definicja embrionu (sprawa badań naukowych z wykorzystaniem komórek macierzystych). Trybunał jest też bardzo otwarty na pytania prejudycjalne, nawet jeśli dotyczą spraw, które wydają się mieć charakter czysto wewnętrzny. Warto bowiem sprawdzić, czy nie ma dotykającej ich normy europejskiej.
W związku z wzajemnym przenikaniem się sfer trudno o wyodrębnienie kompetencyjne i unikanie napięć między poszczególnymi sądami. Dlatego należy wypracować koegzystencję systemów. Sędziowie stosujący prawo na różnych poziomach powinni posługiwać się wspólną metodologią, zapewniającą spójność wniosku. To ważniejsze niż punktowe trzymanie się określonych pól kompetencyjnych, co może prowadzić do nierozwiązywalnych kolizji – podkreślał prof. Safjan.
Prof. Łętowska zwróciła uwagę na rosnącą rolę rozstrzygnięć sądowych. Prawo pisane, zawierające dużo klauzul generalnych, ma coraz mniejsze znaczenie. Staje się przez to prawem sytuacyjnym, pozostawiającym więcej pola dla sądów. Paradoksalnie sądy stają się więc kreatorami systemu prawnego i bardzo im z tym niewygodnie. Jest to swoisty powrót do sytuacji przed okresem wielkiej kodyfikacji. Dlatego niezbędna jest dyskusja o instytucjach prawniczych i rozumowaniu prawniczym, o sposobach wykładni. Nauczanie tekstów do niczego nie prowadzi. Nasze działania muszą być zgodne z zasadą respice finem – cokolwiek czynisz, czyń roztropnie i patrz końca – podsumowała prof. Łętowska.