Tomasz Wardyński: Wad trzeba szukać nie tyle w systemie, ile w mentalności
Rozmowa z Tomaszem Wardyńskim o przyczynach nadużyć gospodarczych i o niebezpieczeństwach wynikających z nadregulacji.
Portal Procesowy: Tematem numer jeden w polskich mediach są ostatnio przyczyny nadużyć gospodarczych. Czy zawinił system?
Tomasz Wardyński: Przyczyn doszukiwałbym się nie tyle w systemie, ile w mentalności ludzi uruchamiających system i w porzuceniu przez nich wartości będących przyczyną funkcjonowania systemu. Mówiąc o takim czy innym działaniu rynku, gospodarki czy państwa, nie można zapominać, że są to procesy, które toczą się wśród ludzi i na skutek ludzkich działań. Są więc podporządkowane zasadom psychologii.
Nie można zakładać, że wszyscy bez wyjątku będą kultywować wartości wpisane w europejski system demokratycznych państw prawa. Wartości te są zresztą bardzo różnie rozumiane przez uczestników obrotu. Przykładem może być wolność gospodarcza, która jako pewien ideał legła u podstaw naszego systemu gospodarczego. Otóż wolność ta funkcjonowałaby wtedy, gdyby była powszechnie szanowana. A wiadomo, że nasza wolność kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność sąsiada. Nie może być nieograniczona. Nie może też być nadużywana kosztem dobra wspólnoty.
Te kwestie miała uregulować niewidzialna ręka rynku.
Smithowska teoria niewidzialnej ręki rynku byłaby do pewnego stopnia funkcjonalna, gdyby nie nadużycia uczestników obrotu. Podstawowa cnota moralności mieszczańskiej głosiła, że posiadanie jest wynikiem wyrzeczeń. Potem nagle ludzie przyjęli, że posiadanie można osiągnąć i zwiększyć bez wyrzeczeń. Więcej, państwo jest zobowiązane do powiększania ich stanu posiadania bez wyrzeczeń. W związku z tym od 20 lat trwa radosne tworzenie pieniądza z niczego i przesuwanie wartości z kieszeni jednych do kieszeni drugich. To jest przyczyna zła.
W tym dążeniu do bogacenia się bez wysiłku doszło do instrumentalizacji prawa. Prawo interpretowane literalnie prowadzi do nadużyć. Działania wielu uczestników rynku podejmowane są w złej wierze, przy braku poszanowania zasad etycznych takich jak lojalność czy dobra wiara. Ich celem jest wyłącznie osiąganie własnych nieuzasadnionych korzyści ekonomicznych.
Może więc receptą byłaby ściślejsza kontrola?
Faktycznie, w mentalności przeciętnego obywatela regulacja jest najszybszym i najskuteczniejszym sposobem przywrócenia bezpieczeństwa oraz panaceum na przywrócenie równowagi na rynku. Ale, jak wiadomo, każdej władzy immanentnie towarzyszy skłonność do jej nadużywania. Tak jak uczestnicy rynku chętnie nadużywają swoich pozycji, tak również władza będzie jej nadużywała.
Jak twierdzi prof. Bauman, cała polityczna historia współczesności może być interpretowana jako uporczywe poszukiwanie równowagi między wolnością a bezpieczeństwem. Ostatnie sytuacje kryzysowe w gospodarce Europy i świata są wynikiem nadużycia wolności gospodarczej przez tych uczestników obrotu, którzy przestali odróżniać wartości od antywartości. W efekcie społeczeństwo oczekuje dzisiaj przywrócenia bezpieczeństwa i równowagi na rynku. Żąda dodatkowych regulacji, które by ograniczyły wolność gospodarczą. Nie możemy jednak zapominać, że tzw. całkowite bezpieczeństwo będzie zawsze utopią, a całkowita kontrola jest jak najbardziej możliwa.
Problem w tym, że kolejne nadużycia burzą równowagę emocji społecznych. Kiedy ta równowaga zostaje zburzona, społeczeństwo zaczyna funkcjonować w atmosferze gniewu. Zaczynamy wówczas tracić z pola widzenia wszystko to, co mogłoby pomóc dokonać naprawy tego systemu. Zapominamy, że system sam w sobie nie jest ani zły, ani dobry, bo to jest tylko i wyłącznie mechanizm wprawiany w ruch przez ludzi.
Oczywiście nie znaczy to, że regulacje nie są potrzebne. Kiedy jednak mamy do czynienia z nadregulacją, ryzyko nadużywania władzy jest ogromne. Lekarz, ordynując leki, musi pilnować, żeby nie zaordynować ich za dużo, bo zniszczy organizm, który leczy. Tak samo my, mając do czynienia z błędami systemu i pragnąc okiełznać tych, którzy chcą nadużywać prawa, musimy tak dozować instrumenty regulacyjne, żeby nie wylać dziecka z kąpielą.
Jak w takim razie osiągnąć złoty środek?
Ogromna odpowiedzialność spoczywa tu na sądach. Rządy prawa nie polegają bowiem na stosowaniu literalnej wykładni prawa, bez uwzględnienia dobra, które dana norma chroni.
Nie jest tak, że prawo ustanowione drogą urzędową już przez sam fakt, że jest urzędowe i zapisane, ma samo w sobie wystarczającą wartość społeczną. Niezbędna jest taka wykładnia, która pozwala na dostosowywanie przepisu – normy prawnej – do stale zmieniającej się rzeczywistości społecznej i gospodarczej w taki sposób, by dobro chronione tym przepisem, czyli wartość, dla której ochrony przepis został ustanowiony, było nadal skutecznie chronione.
Praworządność jest jedynym instrumentem, który może ubezpieczyć obywateli i uczestników rynku przed nadużyciem prawa przez regulatorów, którzy będą chcieli nam uregulować całą wielką przestrzeń życia, jaką jest gospodarka. W tym nowym układzie cała odpowiedzialność za funkcjonowanie praworządności będzie – tak jak do tej pory – spoczywała na sądach. Sędziowie stosujący prawo staną się jedynym i ostatecznym instrumentem ochrony wartości, które to prawo ma chronić. Bo do naruszeń, ze względu na ludzką naturę i psychologię, będzie dochodzić zawsze.
Rozmawiała Justyna Zandberg-Malec